Za Fryderyką Wojciechowską bardzo udany sezon, w którym potwierdziła, że należy do czołówki kobiet, nie tylko w kraju, ale i w Europie. Teraz przed torunianką kolejne wyzwania, jakie niesie ze sobą rywalizacja o globalny czempionat.
Konrad Cinkowski: Sezon jeszcze się nie zaczął, a ty już kompletujesz pierwsze w tym roku puchary i wyróżnienia. Jest to efekt bardzo dobrych wyników sportowych za poprzednich dwanaście miesięcy. Jakie towarzyszy ci uczucie w związku z tym, że jesteś w gronie najlepszych sportowców swojego miasta?
Fryderyka Wojciechowska: Ta nagroda jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Ubiegły sezon był dla mnie wyjątkowo udany, dlatego podwójnie cieszy mnie fakt, że moja ciężka praca została po raz kolejny w tak miły sposób doceniona.
– To jest też w jakimś stopniu zastrzyk dodatkowej motywacji do jeszcze cięższej pracy?
– Każde takie wyróżnienie przyczynia się zawsze dodatkowej motywacji i uświadamia, że to, co robię ma sens. To także siła napędowa, która pcha mnie do przodu i dodaje mi chęci do sięgania po kolejne trofea.
– Wszystkie ostatnie nagrody są nie tylko sukcesem dyscypliny, jaką jest speedrower oraz klubu TSŻ Schoenberger Toruń, ale również i twoim, bo wiele tych nagród jest personalnych. A skoro żelazo trzeba kuć, póki gorące, to jak zamierzasz przebić te lokalne sukcesy w promocję własnej osoby?
– Zamierzam wykorzystać rozgłos związany z moją wygraną podczas Plebiscytu na Sportowca roku Torunia, w celu pozyskania sponsorów, którzy z pewnością okazaliby niemałe wsparcie w realizacji mojego marzenia, jakim jest Australia.
– Wielu twoich kolegów z drużyny, ale i również rywalek z toru mocno stawia na promocję medialną poprzez social media. Ty do takich spraw podchodzisz z dystansem. To wynika ze skromności, czy jednak coś innego?
– W zeszłym sezonie założyłam konto na Instagramie, by dzielić się swoimi speedrowerowymi sukcesami. Plany, co do prowadzenia tego konta były ambitne, jednak nieco się przeceniłam i dość szybko zaniedbałam profil, nie wrzucając regularnie postów. Wynika to pewnie z tego, że na swoich prywatnych kontach również się nie udzielam i nie odczuwam chęci ani potrzeby dzielenia się regularnie swoim życiem prywatnym w mediach społecznościowych.
– Rozumiem, ale dziś to dobry nośnik reklamy.
– Nie spisuję zupełnie na straty tego konta, może w nadchodzącym sezonie odnajdę w sobie na nowo motywację do jego prowadzenia. Na pewno zbliżający się wyjazd do Australii i promocja mojej osoby w celu pozyskania nowych sponsorów będą dodatkowym bodźcem do powrotu na social media.
– Social media bywają bardzo przydatnym narzędziem w budowaniu własnej marki. Nie odnosisz wrażenia, że nadal jednak wielu błędnie to postrzega, uważając po prostu za lans?
– Ja nie oceniam, nie moja w tym rola. Niech każdy podchodzi do tego tematu tak, jak chce. Niezbyt mnie to szczerze mówiąc interesuje.
– Zakończmy rozmowę o wirtualnym świecie i porozmawiajmy trochę o sporcie. Jak wyglądają twoje przygotowania do sezonu poza tym, że stale uczęszczasz na różne wydarzenia i odbierasz kolejne wyróżnienia?
– Mój grafik od paru dobrych miesięcy jest przepełniony treningami. Tak naprawdę w ciągu tygodnia jest ich aż pięć, trzy treningi ogólnorozwojowe i dwa typowo siłowe. Dni wolne staram się poświęcać na regenerację, aktywny wypoczynek czy porządne rozciąganie po intensywnym tygodniu. W sporcie oprócz samego fizycznego przygotowania również psychika odgrywa znaczącą rolę, dlatego też i o tym elemencie nie zapominam podczas swoich przygotowywań pod nadchodzący sezon.
– Nad jakimiś aspektami szczególnie mocno trenujesz tej zimy, czy skupiasz się na ogólnym przygotowaniu?
– Okres zimowy jest kluczowy jeśli chodzi o przygotowanie pod nadchodzący sezon, a ten musi zostać dobrze przepracowany, aby później móc cieszyć się z efektów. Trenuję zatem pod okiem najlepiej wykwalifikowanej kadry trenerskiej, więc wierzę, że jestem w najlepszych możliwych rękach, z tego miejsca pragnę pozdrowić Pawła i Paulinę Cegielskich. Początek zimy przeznaczyłam na budowanie siły nóg, natomiast najbliższe treningi będą opierały się głównie na budowaniu wytrzymałości oraz dynamiki. To taki klasyczny, ale sprawdzony schemat treningowy na zimę.
– To, jak przebiegły zimowe treningi zweryfikuje sezon. A ten będzie wyjątkowo długi, bo czekają nas mistrzostwa świata w Australii. Dla ciebie może to być spełnienie jednego z marzeń, nie tylko pod względem sportowym, ale i turystycznym, prawda?
– Temat Australii od początku mojej kariery speedrowerowej przewijał się wielokrotnie i, mimo że taka podróż w głowie brzmiała super, to zawsze jednak wydawało mi się to bardzo odległe i raczej nieosiągalne marzenie. Zbliżający się sezon, może okazać się kluczowy i decydujący jeśli chodzi o moją karierę, dlatego jest to najlepszy, a może i jedyny odpowiedni moment, aby spełnić swoje australijskie marzenia. Drugiej takiej szansy i okazji może już nie być.
– Czasu na zwiedzanie może być jednak niewiele, ale czy są jakieś miejsca, które szczególnie mocno chciałabyś odwiedzić w przypadku wizyty w Australii?
– Tak naprawdę zadowolę się każdym miejscem i każdym widokiem lecąc do Australii, a zwłaszcza tamtejszą temperaturą (śmiech). Jeśli chodzi o konkrety, to zawsze marzyła mi się wizyta w Sydney. Jest tam wiele ciekawych atrakcji tj. Opera House, Tower Eye, Darling Harbour etc. Jednak chyba najbardziej marzy mi się posurfować na lokalnej Bondi Beach. To byłoby coś niezwykłego.
– Do Australii nie poleciałabyś jednak wyłącznie turystycznie. Zadaniem numer jeden byłby powrót do kraju z medalem w rywalizacji indywidualnej kobiet.
– I taki właśnie jest główny cel tej podróży. Zamierzam zaprezentować się w jak najlepszy sposób, osiągnąć maximum swoich możliwości i po prostu cieszyć się z tego, co się wydarzy. Mam duże ambicje, teraz ciężko trenuję na przyszłe sukcesy, więc uważam, że podium MŚ jest na wyciągnięcie ręki. Nie chcę nakładać też na siebie jakiejś chorej presji, by wrócić do kraju ze złotym medalem, jednak z pewnością byłaby to miła niespodzianka.
– Część twoich kolegów wie, z czym wiąże się podróż z Europy do Australii. Czy ty masz jakieś obawy, że jetlag, zmiana klimatu, nowe środowisko mogą być dla ciebie uciążliwe?
– Lecimy odpowiednio szybciej, żeby właśnie zminimalizować ryzyko pojawienia się tych komplikacji. Niektóre z nich są jednak nieuniknione. Ja natomiast całkiem szybko potrafię się zaaklimatyzować w nowym otoczeniu, więc myślę, że te utrudnienia nie będą stanowiły dla mnie większej przeszkody.
– A brak znajomości tamtejszych torów może być utrudnieniem? Czy w speedrowerze nie ma to aż tak dużego znaczenia?
– Lubię długie tory, a w Australii (podobno) takowych jest wiele, więc to może okazać się dla mnie cechą dodatnią. Na pewno będzie czas na zaznajomienie się z nowym miejscem, przetestowanie torów i poznanie ich geometrii oraz specyfiki. Nieznajomość angielskich torów podczas ME mi nie przeszkodziła, liczę, że i w Australii nie będzie z tym problemu.
– Jedynym minusem tego wszystkiego jest fakt, że eskapada do Australii jest bardzo dużym wydatkiem. O ile klub w jakimś stopniu wam pomoże, o tyle sam też musicie uzbierać sporą część funduszy na ten trip. Masz już plan, co zrobić, by uzbierać na bilety?
– Dosyć poważnie podeszłam do kwestii finansowej tego wyjazdu, bowiem oprócz oczywiście pomocy pozyskanych sponsorów, planuję zebrać resztę funduszy na własną rękę, tak aby nie obciążyć rodziców żadnymi kosztami. Wydaję mi się to bardziej satysfakcjonujące, że udało mi się spełnić to marzenie dzięki własnej determinacji, niż gdybym miała mieć z góry wszystko opłacone przez kogoś.
– Mistrzostwa świata to jednak nie wszystko. Sporo jazdy czeka cię na polskich torach. Jakie cele wyznaczasz sobie na ten sezon, jeśli chodzi o krajowe podwórko?
– Nie nakładam na siebie niepotrzebnej presji w tej kwestii. Co będzie, to będzie. Na ten moment skupiam się na solidnym przepracowaniu zimy i wierzę w to, że w najbliższym czasie efekty mojej pracy same dadzą o sobie znać. Każdy osiągnięty sukces z pewnością ucieszy, jednak jak to mówią – apetyt rośnie w miarę jedzenia. Myślę, że po zwycięstwie w Manchesterze mistrzostwo Polski nie będzie już dłużej na liście moich priorytetów. Raczej stawiam sobie poprzeczkę nieco wyżej i celuję w podium Mistrzostw Świata.
– To ciekawe, bo we wrześniu do Częstochowy pojedziesz w roli faworytki Indywidualnych Mistrzostw Polski Kobiet. Pasuje ci obiekt przy ul. Starzyńskiego 10a?
-Ciężko powiedzieć. Tor w Częstochowie jest na ten moment najdłuższym torem w Polsce, co akurat mi odpowiada, bo w zeszłym sezonie po zmianie przełożenia bardzo polubiłam się z dłuższymi torami, więc to na pewno na plus. Zwiększają się dzięki temu szanse na ciekawsze mijanki po trasie, ale też dojazd ze startu jest dłuższy, dzięki czemu gorsze pola w przypadku losowania wcale nie muszą z góry przekreślać wygranej. Słabym punktem toru może okazać się jednak nawierzchnia – nieprzygotowana zachowuje się jak piaskownica, jest też podatna na tworzenie się kolein, co z pewnością zmniejsza pewność siebie podczas jazdy, zwłaszcza wchodząc w łuki. Liczę jednak, że tor zostanie należycie przygotowany i moje wszelkie obawy zostaną dzięki temu rozwiane.
– Porozmawiajmy trochę o sporcie, ale o tym, co się dzieje poza torami. Speedrower towarzyszy ci praktycznie 24/7, bo nie tylko ty jeździsz w lewo, ale również twój brat oraz chłopak. Nie masz przez to czasem tego sportu po dziurki w nosie?
– Czasami odczuwa się ten przesyt, jednak nie do tego stopnia, by od razu porzucić karierę z tego powodu. Może to tak z boku wygląda, jednak moje życie nie kręci się tylko wokół speedrowera.
– Jak mając tak speedrowerowe otoczenie radzisz sobie z tym, by czasem odciąć się od sportu i nie myśleć, nie rozmawiać, nie angażować się w niego?
– Jakkolwiek to zabrzmi – to właśnie treningi stanowią dla mnie odskocznie od rzeczywistości, więc chyba całkowite odcięcie się jest w moim przypadku awykonalne (śmiech).
– A kiedy jesteś na torze i wyjeżdżasz do wyścigu z bratem lub z chłopakiem, to jazda u boku którego z nich sprawia ci więcej radości?
– Raczej skupiam się bardziej na wyznaczonym celu danego wyścigu, niż na tym z kim w parze akurat jadę. Jednak nie ukrywam, że satysfakcja w przypadku wygranej u boku takich doparowych liczy się podwójnie.
– Ten rok jest dla ciebie ważny również ze względu na studia, bo powoli dobiegają one końca. Jakie plany na przyszłość i czy uwzględniasz w nich speedrower?
– Po zakończeniu swojej edukacji w Toruniu planuję rozpocząć jej dalszy etap w innym mieście, więc odbije się to na pewno w jakimś stopniu na mojej karierze speedrowerowej. Brak możliwości regularnych treningów na torze może okazać się sporą przeszkodą, jednak nie chce w ten sposób wszystkiego przekreślać i oficjalnie kończyć z tym sportem. Jeśli pojawią się z mojej strony chęci, to na pewno powrócę do speedrowera, może nie na pełen etat, ale czasem pewnie wpadnę na jakieś zawody.
– Dziękuję za rozmowę. Czy chciałabyś coś na koniec dodać, tak od siebie?
– Klasycznie pozwolę sobie pozdrowić bliskie mi osoby i podziękować im za nieocenione wsparcie, pomoc w każdym momencie, za przyczynianie się do moich sukcesów i za wiarę we mnie. Osoby te wiedzą, że chodzi o nie, dlatego nie będę niepotrzebnie wymieniać imion.
Rozmawiał: Konrad Cinkowski