Dodatnie temperatury oraz pojedyncze promienie słoneczne sprawiają, że zawodnicy TSŻ-u Schoenberger Toruń z chęcią wyjechaliby już na tor przy ul. Bielańskiej 66. Przynajmniej na razie jeszcze przez kilka tygodni muszą się skupić na zajęciach na sali.
Choć w kalendarzu dopiero pierwszy miesiąc nowego roku, to pierwsi zawodnicy TSŻ-u wyjechali już na tor. Jednak nie na ten naturalny, a na halowy i uczynili to nasi reprezentanci z Wielkiej Brytanii, Zac Payne oraz Kenzie Bennett. Kiedy oni walczyli o medale mistrzostw kraju, to ich klubowy kolega z Gniezna, Arkadiusz Szymański przebywał na Cyprze.
Była to dla niego doskonała okazja, aby przez kilka dni złapać oddech i naładować baterie przed kolejnymi tygodniami treningów przedsezonowych. – Do sezonu przygotowuję się od przełomu października i listopada, bo pojawiły się problemy z wagą po kontuzji pleców, z którą też muszę walczyć. I to są takie dwa główne cele, czyli zgubienie „bagażu” i doprowadzenie pleców do stanu używalności, a z tym jest niestety ciężko – mówi Arek w rozmowie z klubowymi mediami.
Gnieźnianin przygotowania do sezonu ma niejako podzielone na kilka etapów. – Dwa miesiące, czyli grudzień i styczeń poświęcam na pracę nad siłą nóg. W lutym będzie do tego dołożona dynamika i w marcu dynamika wraz z wytrzymałością. To jest sprawdzony program, który wymyśliliśmy wraz z moim najważniejszym trenerem, czyli z tatą – dodał.
Śledząc zawodnika w mediach społecznościowych, można zauważyć, że codziennie ma styczność z rowerem, ale nie tym, na którym na co dzień jeździ w lewo, a z tym stacjonarnym. – Właściwie, to ja się z nim nie rozstaję, bo to właśnie z nim związane są na co dzień zajęcia, które prowadzę, więc cały czas ten kontakt mam i to jest w moim odczuciu kluczowe. Cały czas zatem jest ten spinning, ale też bez przesady, bo było kilka dni przerwy od roweru – skomentował nasz rozmówca.
Arkadiusz Szymański do sezonu przygotowuje się indywidualnie, bo codzienne obowiązki nie pozwalają mu na przyjazdy do Grodu Kopernika, jak to ma miejsce w okresie letnim. – Trochę brakuje treningów z drużyną, ale jestem samotnikiem i daję radę (śmiech). Wiadomo, że takie treningi budują, ale w tym roku mamy skład „International”, więc musimy sobie jakoś radzić we własnym zakresie. Jednak to nie jest tak, że się w zimę od siebie odcinamy. W ubiegłym roku wpadałem kilka razy na treningi do Torunia, ale i tak samo drużyna może w każdej chwili przyjechać do Gniezna – zakończył Drużynowy Mistrz Polski.
Autor: Konrad Cinkowski