O przemyśleniach na temat polskiego speedrowera i o nowy sezon zapytaliśmy Przemysława Domagałę, Prezesa Ostrowskiego Stowarzyszenia OMEGA.
Redakcja:
Już lada moment będziemy mogli się znów pasjonować wyścigami na torze. A zatem jakie plany na nadchodzący sezon ma prezes Omegi?
Przemysław Domagała:
Plany od początku są takie same. Stworzyć odpowiednie warunki zawodnikom do uprawiania sportu speedrowerowego. Nigdy nie narzucałem zawodnikom, że muszą zdobyć taki, czy inny tytuł. Oni sami mają w sobie tyle woli walki, że nie trzeba ich do tego przekonywać. W końcu nikt nie lubi przegrywać. Moim i zarządu zadaniem jest poukładać tak puzzle, by zawodnicy mogli skupić się wyłącznie na jeździe. Ale oczywiście mamy też plany związane z dalszą modernizacją stadionu. Jak bardzo to się uda, to pewnie wkrótce się przekonamy.
Wielu upatruje Omegę, jako kandydata do jednego z medali w CS SUPERLIDZE. Jak Ty oceniasz swój zespół?
Uważam, że mamy na tyle dobrych zawodników, iż przy odrobinie szczęścia może to się udać. Ale nic na siłę. Na dobry wynik składa się tak wiele rzeczy, że czasem przy braku jednej z nich cały plan może lec w gruzach. Jakaś kontuzja, choroba, a nawet defekt, czy słaba dyspozycja danego dnia może o wszystkim przesądzić. Zawodnicy to przede wszystkim ludzie i jakieś problemy w pracy, czy w rodzinie też odbijają się na ich dyspozycji w zawodach danego dnia. Na pewno chciałbym zobaczyć swoich zawodników w większej ilości zawodów poza ligą.
Godzisz rolę prezesa klubu i ojca zawodnika. Czy łatwo jest łączyć te dwie funkcje?
Zdecydowanie nie. Czasem się śmieję, że wolałbym, żeby Igor nie jeździł na speedrowerze, wtedy miałbym 60% mniej stresu podczas zawodów. Jako prezes chcę traktować wszystkich zawodników tak samo, poświęcać im tyle samo czasu i zainteresowania. A tak, pewnie, jak każdemu ojcu, serce mimo wszystko wyrywa się w stronę syna. Pewnie Igorowi byłoby łatwiej, gdybym podczas zawodów mógł koncentrować swoją uwagę wyłącznie na Jego startach. Dlatego tym bardziej jestem dumny z Jego osiągnięć nie tylko w speedrowerze, ale również w innych dyscyplinach sportu.
W ostatnim okresie włączyłeś się w pomoc Federacji. Dlaczego zatem nie zdecydowałeś się kandydować do Zarządu PFKS podczas ostatnich wyborów? Nie kusiło Cię?
Swego czasu kusiło. Sądziłem, że będę mógł pomóc w niektórych aspektach. Może nie jestem wielkim znawcą speedrowera i nie mam jeszcze wielkiego doświadczenia, ale jest przecież wiele innej pracy, którą zarząd musi podjąć. Wyznaję zasadę w pracy zawodowej, że najlepsze połączenie stanowią ludzie doświadczeni z osobami nowymi, które mają świeże spojrzenie i głowę pełną pomysłów. Pewnie znalazłbym w zarządzie swoje miejsce.
Dlaczego zatem nie wystartowałeś w wyborach?
Kilka rzeczy się na to złożyło. Jestem niestety perfekcjonistą i jeśli coś robię, to daję z siebie wszystko i angażuję się do końca. Czasem aż ze zbytnią przesadą. Z tego też powodu bardzo dużo czasu zajmuje mi prowadzenie Omegi. Bałem się, że angażując się w kolejny projekt, nie będę mógł w odpowiedni sposób prowadzić klubu. Kolejny powód to taki, że wybory odbyły się krótko po zakończeniu sezonu, który był dla mnie niezwykle ciężki. Niestety bardzo odchorowałem stres związany z prowadzeniem klubu i występami drużyny, a w szczególności występami syna. Tak się złożyło, że dla Igora nie był to, delikatnie mówiąc sezon marzeń i pomimo ogromu pracy zarówno przy sprzęcie, podejściu do treningów, jak i w kwestii mentalnej, dopiero na koniec coś drgnęło w Jego jeździe.
Może nie wszyscy jeszcze wiedzą, ale stworzyłeś i administrujesz stroną polskispeedrower.pl, która jest oficjalną stroną Polskiej Federacji Klubów Speedrowerowych. To był Twój pomysł, czy też taka wola wypłynęła od nowego Zarządu PFKS?
Podczas ostatniego Walnego Zgromadzenia Członków PFKS wyraziłem się na temat braków, jakie w moim odczuciu pojawiły się na prowadzonych mediach społecznościowych. Tak samo wyraziłem się na temat bloga PFKS, który powinien mieć formę zamkniętą i dostęp do niego powinny mieć jedynie upoważnione osoby. Wiem, że Maciej Laskowski już nad tym rozwiązaniem pracuje. Moje wypowiedzi nie miały na celu obrażenia kogokolwiek, choć wiem, że tak zostały przez część osób odebrane. I absolutnie nie chodziło mi o to, że tak mało informacji dotyczyło mojego klubu, tj. OS Omegi Ostrów Wielkopolski, o co zostałem posądzony. Omega posiada własny profil na Facebooku i czy on się komuś podoba, czy też nie, w opinii osób pracujących w klubie jest wystarczający, a materiały tam zawarte nie wymagają powielania w innych mediach społecznościowych. Moja wypowiedź dotyczyła szerokiego spektrum zawodów indywidualnych, towarzyskich, występów Kadry Narodowej itd. W moim odczuciu takie zawody też zasługują na promocję, tym bardziej że wielu rodziców szukało informacji na temat startu swoich pociech w zawodach dla dzieci i młodzieży. Rozumiem, że osoby zaangażowane w projekt CS SUPERLIGI były ukierunkowane głównie na nim, dlatego sądziłem, że dobrym rozwiązaniem będzie, jeśli powstanie dodatkowa strona, która obejmie pozostałe rozgrywki i turnieje. Decyzję o jej powstaniu pozostawiłem Zarządowi, co jest dla mnie rzeczą normalną i zrozumiałą. Nie jestem członkiem zarządu PFKS, więc nie mogłem uprawiać jakiejś samowolki. Stronę stworzyłem bezpłatnie, poświęcając swój prywatny czas, którego i tak nie mam za dużo.
A zatem, jeśli dobrze rozumiem, Twoją intencją było, by funkcjonowały dwie strony, strona federacji i strona CS Superligi?
Dokładnie. Uważam, że można wypracować wspólne stanowisko w prowadzeniu jednej i drugiej. A przy okazji chcę powiedzieć, że doskonale wiem, ile pracy włożyli w swój projekt Bartek, Konrad i Borys i nie mam zamiaru nic Im ujmować. Nawet jeśli ktoś inny będzie prowadził dalej stronę stworzoną przez nich, to ma doskonałą bazę do dalszych działań.
Przy okazji chciałbym jeszcze powiedzieć, że boli mnie, że już dziś spotykam się z opiniami, że nie jedna osoba z wielką pieczołowitością przygląda się temu, co robię, by móc wytknąć mi błędy przy prowadzeniu strony Federacji. W odróżnieniu od niektórych osób nie jestem przekonany o swojej wyjątkowości, doskonałości i bezgranicznej słuszności swoich wypowiedzi i decyzji. Przyjmuję konstruktywną krytykę i potrafię na nią odpowiedzieć. Jednak gdybym udostępnił wiadomości, które otrzymałem, wówczas wiele osób mogłoby przekonać się, w jakim stopniu jest to krytyka i chęć doradzenia, a jak bardzo próba obrażenia mojej osoby. Łatwo jest krytykować i obrażać, ale jak to bywa, chętnych do pomocy brakuje. Jako Prezes klubu czuję się już spełniony. Może to dziś nie modne, ale ja nie pracuję przy speedrowerze dla czegoś. Nie zależy mi na statuetkach i nagrodach. Największą nagrodą jest dla mnie uśmiech dziecka na treningu, czy zawodach. Ale też nie mam zamiaru nadal przyglądać się bezczynnie i pozwolać na obrażanie mojej osoby. Zamierzam nadal pomagać zarządowi PFKS jak bardzo pozwoli mi zdrowie i czas, a także każdemu, kto takiej pomocy z mojej strony potrzebuje i się o nią zwróci. I to bez znaczenia, z jakiego jest klubu.
Skoro jesteś blisko zarządu PFKS to jak oceniasz jego pierwsze decyzje?
Zacznijmy od tego, że nie jestem w żaden sposób blisko zarządu PFKS. Zajmuje się wprowadzaniem otrzymanych materiałów na stronę, czasem uda mi się napisać artykuł. Nie biorę udziału w żadnych spotkaniach zarządu, decyzjach itd. Wszystkie informacje trafiają do mnie w ten sam sposób, w jaki trafiają do innych klubów. A jeśli chodzi o jakieś oceny, to uważam, że jest na to zdecydowanie za wcześniej. Kadencja zarządu trwa kilka lat, a do tej pory od wyborów nowego Zarządu minęły zaledwie trzy miesiące. Z pewnością zauważam pojedyncze rzeczy, które mi się podobają. Mimo krótkiego okresu wiele rzeczy dzieje się w temacie pracy sędziów. Cieszy mnie postawa Komisji Rewizyjnej, w szczególności praca Bartka Fryckowskiego. Uważam, że stworzona przez Niego ankieta pozwoli spojrzeć na speedrower w szerszej perspektywie. Cieszę się, o czym mówiłem zresztą na Walnym Zgromadzeniu, że jako kluby otrzymujemy nareszcie wiadomości o tym, co dzieje się na spotkaniach zarządu PFKS. Pozwólmy działać osobom, którym zaufaliśmy. Przyjdzie czas na rozliczenia. I jeśli uznam za stosowne, nie będę miał oporów, żeby wyrazić swoją krytykę wobec nich.
Przed wywiadem rozmawialiśmy o sytuacjach, które zdarzają się w polskim speedrowerze, a nie koniecznie chcielibyśmy, by się pojawiały. Jak myślisz, z czego one wynikają i jak możemy temu zaradzić?
Przyznam szczerze, że na ten temat rozmawiałem całkiem niedawno ze znajomą, która jest psychologiem, żeby zrozumieć pewne mechanizmy naszych działań. Uważam, że dużo takich sytuacji wynika z naszego przyzwolenia na pewne zachowania. Łatwo być odważnym w grupie, a jeszcze łatwiej jest, jeśli inni Ci przyklaskują i mają z tego niezły ubaw. Gdybyśmy my działacze, sędziowie, trenerzy, a nawet zawodnicy zwrócili takiej osobie uwagę, to z całą pewnością poczułaby się zmieszana, a nie zachęcona do dalszego złego zachowania. A najlepsze jest to, co dane mi było niejednokrotnie zauważyć na zawodach, że w towarzystwie kolegów zawodnik ochoczo wykrzykuje bluzgi do innych osób, a po meczu widzę Go z partnerką i nagle Jego zachowanie jest zgoła odmienne. A to tylko potwierdza moją tezę.
I tu pewnie kłania się praca u podstaw, czyli u nas w klubach. Bo jak wymagać od innych konkretnych zachowań, jeśli swoim przykładem reprezentujemy zgoła odmienne wartości. Jeśli my sami nie poczujemy się nie tylko organizatorami w klubach, a również wychowawcami to nakładane kary, choćby największe nic nie zmienią. Zacznijmy w swoich klubach i podczas zawodów na swoich torach napiętnować niestosowne zachowania i nie bójmy się zwrócić uwagę. Od czegoś trzeba zacząć.
Czego mogę Ci życzyć na nadchodzący sezon?
Przede wszystkim zdrowia i odporności na stres, bo ciężko słuchać niektórych rzeczy. I obyśmy jako osoby odpowiedzialne za speedrower w Polsce potrafili ze sobą rozmawiać, a nie wychodzić z założenia, że moja racja jest tą jedną i jedyną. Z pozostałymi problemami jakoś mam nadzieję, sobie poradzę.